Starsi, Starszyzna, Rada Starszych

Na całym świecie, obecnie i w przeszłości, nawet bardzo odległej, spotykamy społeczności plemienne, klanowe, itp., w których głównym „organem” decyzyjnym i doradczym jest Starszyzna czy też Rada Starszych. Kobiety i mężczyźni, na ogół starsi już wiekiem, wybierani byli do tej funkcji przez swoją społeczność. Żyli bardzo tradycyjnie i często bez kontaktu z nowoczesnymi kulturami. Bycie Starszą czy Starszym to wielki honor i zaszczyt, ale także wielka odpowiedzialność. Dlatego byli i są to ludzie o wielkiej mądrości i rozległej wiedzy, z dużym życiowym doświadczeniem, posiadający wielkie zalety ducha, takie – między innymi – jak współczucie, cierpliwość, wytrwałość, prawdomówność. Posiadający wiele talentów, które pozwalają im być strażniczkami_kami mądrości, przepowiedni i proroctw. Są bardami snującymi dawne opowieści, uzdrowicielkami_ami, posiadającymi mądrość uleczania człowieka na poziomie fizycznym, emocjonalnym, mentalnym i duchowym. Utrzymują i przekazują następnym pokoleniom wiedzę o praktykach duchowych, posiadają zebraną wiedzę i doświadczenia całych pokoleń o naturalnym środowisku, w którym żyją, oraz o całym kosmosie. Tę wiedzę i mądrość zbierano przez tysiące lat i przekazywano ustnie z pokolenia na pokolenie. To do nich należy dbanie o harmonię w społeczności, o zgodne funkcjonowanie w przyjaźni i miłości ze sobą nawzajem, ze wszystkimi istotami i Matką Ziemią, i o zapewnienie przetrwania wszystkim żyjącym i następnym siedmiu pokoleniom.

Jeszcze do niedawna rdzenne społeczności strzegły swojej wiedzy, świętych ceremonii i obyczajów. Lecz pod koniec XX wieku, zgodnie z przepowiedniami i proroctwami przekazywanymi przez Starszych, a zapowiadającymi przełomowe czasy na Ziemi i dla Ziemi, otworzyły się i dzielą się swoimi starożytnymi naukami i wiedzą o uzdrawianiu, aby ludzie wszystkich kolorów skóry we wspólnym działaniu przywrócili równowagę życia na Ziemi. Dlatego pojawili się teraz także nowi strażnicy mądrości, nazywani są „budowniczymi mostów” lub szamankami czy szamanami XXI wieku. Są uczennicami_ uczniami swoich rdzennych starszych, u których studiowały_li przez wiele lat. Mają także wykształcenie akademickie, często w kilku dziedzinach, takich jak medycyna, ekonomia czy komunikowanie społeczne. Są emisariuszkami_ami między rdzennym sposobem widzenia świata a tym prezentowanym przez nowoczesną kulturę. Dostały_li od swojej Starszyzny pozwolenie, aby dzielić się naukami przodków.

Temat Starszyzny istnieje w moim życiu od dłuższego czasu. Przed wielu laty (co najmniej kilkunastu), gdy byłam na warsztacie prowadzonym przez starszą kobietę, która przekazywała nam nauki i mądrości rdzennych plemion, ktoś zadał pytanie: „Jeździsz dużo po świecie i tam, gdzie się uczysz, jesteś też częścią Starszyzny. Powiedz, jak to widzisz: czym jest i jaką rolę może w naszym nowoczesnym społeczeństwie pełnić starszyzna”. Odpowiedź pamiętam dobrze, bo dała mi dużo do myślenia. To był warsztat tańców, uczestniczyło w nim więc dużo młodych ludzi – kobiet i mężczyzn. Powiedziała, patrząc na nas, siedzących w kręgu: „To wy jesteście starszyzną”. Nawet nie powiedziała „przyszłą starszyzną”. Wydawało mi się, że Starszyzna, zgodnie ze znaczeniem tego słowa, to zgromadzenie ludzi po sześćdziesiątce lub siedemdziesiątce. Takich, którzy przeżyli dużo, zdobyli doświadczenie i mądrość. A tu masz – młoda starszyzna. Wzięłam to sobie bardzo do serca i trawiłam przez jakiś czas. Aż niedawno otrzymałam list od Starszej – „Babci”, która należy między innymi do rady Trzynastu Babć znad Pacyfiku, a w liście bardzo piękne i dokładnie wyjaśnienie, kim są Babki.

„Kim są Babcie? Pewna kobieta podzieliła się naukami Irokezów: „Wiele tysięcy księżyców temu, kiedy Żółwia Wyspa była jedynym masywem lądowym i Dzieci Ziemi żyły razem w jedności, Matka Ziemia zawołała do wszystkich kobiet Ludzkiej Rasy. To wołanie przez wieki odbijało się echem w sercach kobiet, gdziekolwiek były, i nadal brzmi w ich sercach – to najczystsze pragnienie Matki Ziemi, aby kobiety przyjęły rolę jako Strażniczki piękna, harmonii, równości i pokoju. I taka jest rola Babć w czasach wielkich zmian na Ziemi, będących bramą do następnych 500 lat. Mają nieść przesłanie Matki Ziemi wszystkim kobietom, niezależnie od tego, jak i gdzie żyją, ani ile liczą lat. To jest czas Przebudzenia i Przypomnienia – i pilnie się do tej pracy przygotowywałyśmy. Jest różnica pomiędzy byciem Starszą a byciem starą. Tak samo jak z Babciami. Niewiele ma to wspólnego z wiekiem czy byciem matką, dotyczy raczej zobowiązania w stosunku do Stwórcy, Środowiska i Ludzi. Dotyczy Mądrości i Odpowiedzialności. Dotyczy Wiary. Po pierwsze, w przypadku każdej Babci ma miejsce rozwijające się i głębokie „wiedzenie”, że to jest to, „do czego zostałam zrodzona”. To wiedzenie potwierdzają sny, wspomnienia i silne, nieoczekiwane momenty, w których mówisz sobie: „aha!”. Wzmacnia się za każdym razem, gdy obejmujesz płaczące dziecko, sfrustrowaną_ego nastolatkę_a, zrozpaczoną kobietę lub samotnego mężczyznę (nawet, gdy ich nie znasz) i oni czują, że jesteś „ich” Babcią i że Twoje ręce i serce mogą uzdrawiać, że Twoje słowa pochodzą od Ducha i gdy siedzą tak z Tobą, są bezpieczni i uwielbiani. A co ważniejsze, dzięki chwilom spędzonym z tobą wiedzą, że w ich życiu jest Stwórczyni_Stwórca. Wiedza, że jesteś Babcią, pogłębia się za każdym razem, gdy publicznie zajmujesz stanowisko na temat praw człowieka – szczególnie kobiet, dzieci i starszych – czy też w sprawie ochrony środowiska lub praw zwierząt i „żeby nie wiem co” zajmujesz stanowisko przeciw okrucieństwu i niesprawiedliwości. Znajdujesz ją także w chwilach, kiedy stajesz przeciw własnym błędom i słabościom; i pamiętasz, kim naprawdę jesteś i że im stajesz się starsza, tym stajesz się silniejsza i czerpiesz odwagę z wiedzy”.

Przypomniała mi się krótka opowieść na temat starszych, którą usłyszałam jakiś czas temu, a która zapadła mi wtedy głęboko w duszę. Dzielę się więc nią tak, jak udało mi się ją zapamiętać:

„Była sobie wioska, w której wszyscy żyli szczęśliwie i zgodnie, chociaż zarówno mężczyźni, jak i kobiety, dzieci i starsi, musieli ciężko pracować, żeby przeżyć kolejne zimy. Życie polegało na pracy, skromnych posiłkach, wszystkich codziennych zajęciach i od czasu do czasu wspólnym świętowaniu. Tak jak w wielu małych społecznościach plemiennych – dawniejszych czy obecnych – „rządy” sprawowali ludzie starsi. Ich głos i opinia czy rada liczyły się najbardziej. Ludzie w wiosce wiedli spokojne życie, nie prowadzono wojen, wszyscy żyli w harmonii.

Ale w jakimś momencie pojawił się młody mężczyzna, który czuł się wojownikiem i nie podobało mu się to, co jest. Zaczął przekonywać swoich rówieśników, że ci wszyscy starcy są im tylko zawadą. To przez nich muszą tak dużo pracować, bo staruszki już ledwie chodzą i nie potrafią nazbierać jedzenia nawet dla siebie, więc inni mają przez to więcej pracy. A starcy nie potrafią trafić w cel ani upolować żadnej zwierzyny. Wszyscy są obciążeniem dla wioski. A do tego często chorują i ktoś musi się nimi zajmować. Młodzi nie zauważali, ile uwagi i miłości dają starsi dzieciom, i to nie tylko swoim wnukom. Uważali, że wszyscy starcy powinni zostać wygnani z wioski, żeby w samotności umarli – to najlepsze dla nich i dla wszystkich. Tak długo przekonywał innych, aż wszyscy młodzi uznali, że starcy już dość długo rządzili wioską, że teraz kolej na młodych i energicznych. Tak więc zapadła decyzja i jednego dnia wypędzono wszystkich staruszków i staruszki. Do tego ogłoszono, że każdy kto spróbuje zatrzymać w domu swoich dziadków, podzieli ich los i zostanie wygnany, a w tamtych czasach to była pewna śmierć.

Ale żyła w wiosce dziewczyna, bardzo kochająca swoją babcię, która ją wychowała i towarzyszyła jej od zawsze. Kochała babcię tak bardzo, że postanowiła ją ukryć. Wykopała zawczasu piwnicę pod izbą i tam schowała swoją babcię. Zrobiła to tak, żeby nikt nawet się nie domyślił, że pod podłogą ich skromnej, krytej strzechą chatki jest pomieszczenie.

Minęło lato, przyszła jesień, a potem sroga zima. Dziewczyna potajemnie dzieliła się skromnym pożywieniem ze swoją babcią i tylko smutno jej było, że staruszka jest zamknięta i nie może wychodzić na powietrze – byłoby to zbyt ryzykowne. Z radością powitała wiosenne słońce i nie żałowała sił, aby wykonać wszystkie prace w polu i ogrodzie. Tak samo jak wszyscy pozostali mieszkańcy wioski. Lecz pomimo ich starań urodzaj tego roku był mały, więc trudno im było przetrwać zimę i zdarzało się, iż najsłabsi umierali. Dziewczyna była coraz smutniejsza i martwiła się o to, jak uda się im przeżyć. Zjedli już wszystkie zapasy, nikt nie miał schowanego nawet ziarenka. Babcia zauważyła smutek wnuczki i zaczęła ją wypytywać. W końcu wnuczka opowiedziała, że w wiosce panuje wielki głód, bo urodzaj ostatniego roku był kiepski, las też zrodził mniej jagód i grzybów niż zazwyczaj, a zwierzyna jakoś omijała ich okolicę z daleka. Ponieważ zapasy żywności skończyły się wcześniej, rada wojowników zdecydowała, żeby przeznaczyć do jedzenia ziarna, które były zawsze zachowywane na przyszłe zasiewy. Wydzielano małe porcje, ale teraz i to się kończy, a już pora iść w pole.

Babcia się zadumała, czuła, jak wielkie jest zmartwienie wnuczki i w jakiej strasznej sytuacji znalazła się wioska. Ale uśmiechnęła się radośnie i dała wnuczce radę: – Kochana wnusiu, nie martw się tak bardzo, może da się coś zrobić, może jeszcze nie wszystko stracone. Czy tamtego lata nie pokryłaś naszego domku nową strzechą? Idź, zdejmij całą słomę z dachu, zanieś na klepisko i wymłóć jeszcze raz bardzo dokładnie. Na pewno znajdziesz jeszcze trochę ziarenek. Zasiej je w polu i doglądaj pilnie.

Tak też dziewczyna zrobiła. Żywiła się korzonkami i młodymi roślinami i pełna nadziei pielęgnowała swoje pole. Gdy przeszedł czas żniw, okazało się, że wyrósł całkiem pokaźny łan pszenicy. Mieszkańcy wioski, zaskoczeni i zdziwieni, zaprowadzili dziewczynę do rady wojowników, podejrzewając, że udało jej się oszukać wszystkich i zatrzymać dla siebie nasiona, które każdy musiał oddać do podziału. Dziewczyna wyjaśniła wszystkim, że była uczciwa i oddała wszystko, ale gdy przyszedł czas siewu, wymłóciła słomę, którą przykryty był dach ich chatki i stąd miała ziarno. Wieśniacy bardzo się dziwili, jak wpadła na taki pomysł: przecież najtęższe umysły i najlepsi wojownicy w wiosce godzinami zastanawiali się nad tym, jak sobie poradzić z tą klęską głodu. Dziewczyna nie chciała powiedzieć całej prawdy, bo bała się o życie swojej babci i swoje – wiedziała, że zgodnie z zarządzeniem rady wojowników razem z babcią skazane zostałyby na wygnanie i śmierć. W końcu powiedziała wszystko: o tym, że zaryzykowała własne życie, żeby ratować ukochaną babcię. I na koniec nieśmiało dodała, że teraz dzięki babci będą mieli co jeść. Mieszkańcy wioski zrozumieli, że starsi ludzie, choć są mniej sprawni fizycznie i trzeba się nimi często opiekować, posiadają też mądrość, której nie mają młodzi. Babcia mogła już wyjść z piwnicy. Od tego czasu w wiosce młodzi wojownicy przed podjęciem ważnej decyzji znów radzili się babci i innych starszych kobiet”.

Jako kobiety wcześniej urodzone, nie musimy ulegać panującemu w naszej kulturze kultowi młodego ciała. Dość już zachwycania się tym, że tak dobrze się trzymamy: czas okazać więcej szacunku dla dojrzałości swojego umysłu i ducha. Każda posiada mądrość wewnętrzną, którą zgromadziła przez lata doświadczeń życiowych. To nasz skarb. Przestańmy poszukiwać siebie, zacznijmy żyć własnym życiem. Dzięki temu staniemy się kobietami spełnionymi. Gdy osiągniemy naszą pełnię, staniemy się strażniczkami życia, a wprowadzając w życie kobiece wartości – miłość, pokój i służbę innym – będziemy szczęśliwsze, zdrowsze i dłużej pożyjemy. A kiedy w lusterku pojawia się twarz pokryta coraz liczniejszymi zmarszczkami, otoczmy je miłością i wdzięcznością, gdyż każda fałdka na naszej twarzy jest oznaką zgromadzonej mądrości. Mądre starsze kobiety żyją na tym świecie na tyle długo, by zrozumieć delikatną, czasem niewidzialną sieć wzajemnych związków pomiędzy każdą naszą intencją, słowem, myślą czy działaniem a dostrzegalnymi lub ukrytymi ich rezultatami. Są więc potężnym źródłem wiedzy i doświadczenia. Zachowując aktywność, angażując się w sprawy tego świata i wypowiadając swoje zdanie, poparte wiedzą i doświadczeniem, stajemy się szanowanymi „babkami”, jak mówią Indianie. A sama natura urządziła to w ten sposób, że im częściej korzystamy z naszej mądrości, tym lepiej rozwijają się odpowiedzialne za nią połączenia nerwowe. Być może przyszłe pokolenia postrzegać będą starsze kobiety przełomu XX i XXI wieku jako pramatki nowego tysiąclecia, w którym duch wzajemnych zależności przywrócił równowagę pogrążonemu w chaosie światu.

Tekst ukazał się w 3 numerze sabatnika „Trzy kolory”, autorka: Maria Ela Ziemkiewicz