Wczoraj przyszła do mnie książka – wszystkie 13 Matek zawitało w moim domu. I dopełniło się w jakiś sposób przeznaczenie. Książkę mam od wczoraj. Parę Matek znałam już z pracy w Kręgu, ale nie była to pełnia, tylko znajomość wyrywkowa. Nie umniejszam przez to wagi opowieści, ale ja lubię zaczynać od początku. Więc zaczęłam od Pierwszej. I popłynęło.
Zdaję sobie sprawę, że to efekt mojej ciężkiej pracy nad sobą, ale mimo wszystko mam wrażenie, jakbym dotarła do domu. Odnalazłam drogę swojego życia, zrozumiałam, co jest moim celem i zadaniem. Od pewnego czasu wszystko mnie prowadziło w tym kierunku, ale dopiero teraz to zrozumiałam. Zrozumiałam poświęcenie i wsparcie moich przewodników – nauczycieli – zwierzęta. Zrozumiałam, że cały świat pokazywał mi kierunek. Ale też rozumiem, że musiałam przejść to wszystko, co przeszłam, aby dotrzeć właśnie tu, do tego miejsca odnalezienia siebie.
Otworzyła się moja droga, połączyła się moja zerwana linia kobieca. I to wszystko po paru stronach lektury. Ufam, że kolejne Matki pomogą mi dalej na drodze do celu. Dużo jeszcze przede mną, pewnie sporo zwątpienia i upadków. Potrzeba mi odwagi i wytrwałości. Zaufania, że to nie urojenia w mojej głowie, ale rzeczywistość. Ale ważne już dla mnie, że widzę kierunek, w którym mam iść. Mam otwarte drzwi i stoję na progu.
Wdzięczna jestem ogromnie za Twoją pracę i wszystkich kobiet, które przyczyniły się do wydania tej książki. Magiczne dla mnie, że praktycznie wszystkie znam, że czuję, ile dały dodatkowo od siebie. Chylę czoła w podziękowaniu i iech książka każdemu przyniesie jak najwięcej dobra i niech to dobro do Ciebie, do Was powraca.